Luxaria wyszła z domu. Nie musiała
obawiać się, że ktokolwiek ją usłyszy – mieszkała jedynie z
Allurionem, którego nie było w mieszkaniu, ponieważ musiał pomóc
ojcu w jakiejś sprawie w Pałacu. Gdyby był w domu i zorientował
się, że jego ukochana chce wybrać się gdziekolwiek sama,
pogniewałby się (no dobra, gniew to delikatne ujęcie tematu).
Nienawidził, kiedy Luxaria wychodziła sama – tak bardzo ją
kochał, że nie potrafił znieść jej samotności, jakakolwiek by
nie była. Oczywiście, wiedział, że jego Pani potrzebuje czasami
chwili wytchnienia, chwili dla siebie, której przecież potrzebuje
każdy człowiek. Ale w takich momentach robił jej ulubioną kawę,
którą zanosił do ich sypialni, przy czym rzucał na kubek
ogrzewające zaklęcie, żeby przypadkiem Luxaria nie piła zimnego
napoju. Włączał jej ukochaną muzykę, przygotowywał wiele
puchowych poduszek i dopiero wtedy był spokojny. Wszystkiego, co
dotyczyło Luxarii, musiał dopilnować sam. Za bardzo ją kochał,
aby się nie starać.
Dlatego Luxaria czuła lekkie wyrzuty
sumienia, idąc o świcie pustą ulicą. Wiedziała, że gdyby
Allurion był w domu, na pewno wyszedłby razem z nią. Ale po chwili
przestała się tym zadręczać. Stwierdziła, że musi nacieszyć
oczy i duszę niezmiernie specyficzną aurą, która roztaczała się
wokół niej.
Czuła się niesamowicie. Zupełnie
puste ulice, krajobraz przykryty mgłą, która była dość gęsta,
żeby nie pozwalała widzieć, co jest daleko przed nią, ale nie na
tyle, żeby czuć się osaczonym. Luxaria była zadowolona, że
założyła płaskie buty – jakiekolwiek inne z pewnością
stukałyby o podłoże, wybijając rytm jej kroków. A tego nie
chciała – nie chciała zburzyć niesamowitej atmosfery. Mimo tego,
że nie świeciło słońce i było szaro, czuła, że taka pogoda ją
cieszy, że czuje się dobrze. Nie grzało słońce, które
oślepiało, ale też nie padał chociażby lekki deszcz, który
każdą kroplą za wszelką cenę próbował wedrzeć się za
kołnierz płaszcza. Luxaria czuła się jak w filmie – szła
samotnie pośród uśpionego jeszcze krajobrazu, kryjąc się we
wszechogarniającej mgle, wydychając obłoczki pary. Stwierdziła,
że niedzielne poranki są idealną porą na spacery – szczególnie
bardzo wczesne poranki, takie, jak jej dzisiejszy.
Nagle uświadomiła sobie, jak bardzo
w niektórych kwestiach Nubisador przypominał Ziemię. Przez moment
zapomniała nawet, że nie żyje już pośród zwykłych ludzi, lecz
w magicznym Chmurnym Mieście. Przecież wiele rzeczy było tutaj
identycznych, jak na planecie, na której przeznaczone jej było
spędzić kilkanaście lat (i to według niej w zupełności
starczyło), a jednak życie w Nubisadorze zupełnie różniło się
od życia ziemskiego. Ale wizualnie te dwa światy były naprawdę
podobne – domy, ulice, ludzie się po nich poruszający. Tylko
tutaj nie panował wieczny gniew, wieczna frustracja, wieczny chłód
ludzi. Tak niewiele, a tak dużo. Luxaria żałowała, że większości
ludzi nie będzie dane kiedykolwiek przeżyć chociaż chwili w
Chmurnym Mieście, mimo tego, że niektórzy naprawdę na to
zasługiwali. Życie na Ziemi było katorgą. Wieczne konflikty,
wieczne kłótnie, wieczne „nie”, czegokolwiek by nie dotyczyło.
To właśnie usposobienie mieszkańców tak bardzo różniło
Nubisador od Ziemi.
Z zamyślenia wyrwał ją głos, jakże
znajomy – głos Alluriona:
- Co Ty tutaj robisz?! Jesteś tak
daleko do domu.. Nie zabraniam Ci wychodzić, ale widzisz, gdzie
jesteś?!
- Ja.. Ja się zamyśliłam..
Przepraszam – zaczęła jakąć się Luxaria. O co ten Allurion
się tak wściekał? Przecież nie szła długo, nie mogła zajść
w żadne niebezpieczne miejsce.. Jednak rozejrzała się i zamarła.
Była dosłownie o kilka kroków od wkroczenia do dzielnicy
Przerażenia. Było to jedyne miejsce w Nubisadorze, które wyrwało
się spod władzy rodziny Alluriona. Mieszkali tam najgorsi, których
za nic nie dało usunąć się z miasta. Dopóki nie wtrącali się
w spokojne życie mieszkańców, ojciec Alluriona dał sobie na
razie z nimi spokój. Jednak gdy ktoś wkroczył na ich teren.. Było
z nim – deliktanie ujmują – nieciekawie. A co mogło się stać
narzeczonej następcy tronu.. Tego Allurion nie chciał wiedzieć.
Sama Luxaria też nie była zbytnio zainteresowana. Nie wiedziała
dokładnie, o co chodzi z tą dzielnicą, wiedziała tylko, że nie
powinna tam chodzić. Będzie musiała wypytać Alluriona o
szczegóły..
- Wracamy do domu. Już – warknął
Allurion. Nie chciał krzyczeć, ale sytuacja wyprowadziła go z
równowagi. Po powrocie do domu powie ukochanej, co sądzi o takich
jej eskapadach. Ale najpierw musieli do tego domu wrócić, a mieli
spory kawałek do przejścia, bo Luxaria w zamyśleniu zaszła
daleko.
- Przepraszam Cię, Allurionie,
naprawdę przepraszam.. - oczywiście, że czuła się winna. Bała
się rozmowy ich czekającej. Jeszcze nigdy się nie kłócili..
- Dobrze, już, Kotko. Porozmawiamy
w domu. A teraz chodź stąd natychmiast, proszę.
I poszli w stronę domu. Szli powoli,
przez zaludniające się powoli ulice Chmurnego Miasta.