środa, 10 października 2012

Chapter II

W czasie, gdy Allurion i Luxaria przeżywali ze sobą bardzo upojne chwile, Acondre była niezmiernie blisko od ukończenia swego kolejnego diabolicznego planu. Oh, uwielbiała wymyślać diaboliczne plany! Były one jedną z ogromnej liczby jej umiejętności. Knucie podstępów, misterne plecenie kłamstw, obmyślanie śmierci znienawidzonych (lub stojących na przeszkodzie do osiągnięcia jakiegokolwiek celu) ludzi - oto rzeczy, w których była naprawdę dobra. Ba - była w nich znakomita! Czy możliwym jest, aby Arcykapłanka zakonu Czarnego Światła nie była znakomita we wszystkim, co złe, niegodziwe i okrutne? Otóż to. Dlatego też już samo wymówienie czy usłyszenie jej imienia wywoływało w ludziach poczucie obezwładniającego strachu, szybko rozlewającego się po wszystkich członkach ciała. Oczywiście, byli ludzie, którzy – wbrew pozorom – nie bali się Czarnej Kapłanki, lecz pracowali oni dla niej tylko i wyłącznie dla jednego – wizji bogactwa, które rzekomo mieli otrzymać po zwyciężeniu nad Nubisadorem. Oprócz bogactwa strach pomagała im pokonać świadomość, że pomagając Arcykapłance mniej narażeni są na jej okrucieństwo. Dopiero później mieli przekonać się, jak złudne były ich nadzieje..
Acondre od pewnego czasu chodziła cały czas wściekła. Bał się nawet jej służący – jedyna osoba, której ufała. I jedyna osoba, która nie czuła przed nią prawdziwego strachu. Ot, ludzie ulepieni z tej samej gliny. Keyton był jej cieniem, pomagał realizować najbardziej makabryczne plany i przedsięwzięcia, w zamian żyjąc bez obawy o swoje życie. Chociaż w tym momencie bał się nawet i on. Nie miał zielonego pojęcia, dlaczego jego pani była od kilkunastu tygodni w takim stanie. Oh, starał się dowiedzieć o co mogło chodzić, straciło przy tym życie nawet kilkoro ludzi, ale nie dowiedział się niczego. Absolutnie niczego. Postanowił więc (mimo pierwszy raz w życiu trzęsących się kolan) zapytać Kapłankę wprost. Nienawidził, kiedy coś nie szło po jej myśli – wtedy i on nie miał najłatwiejszego życia. Wziął głęboki oddech, powoli podniósł rękę i zapukał do drewnianych drzwi.

- Czego?! - usłyszał warknięcie Acondre.
- Pani, chciałem tylko zapytać, jak się czujesz. I dlaczego tak się czujesz.
Drzwi lekko się uchyliły. Wszedł do pokoju powoli i cicho – nie chciał, aby gwałtowne ruchy wyprowadziły Acondrę z równowagi.
- O Pani, powiedz mi – jak mogę ulżyć Ci w gniewie? Widzę i czuję po twej psychicznej aurze, że od dłuższego czasu nęka cię jakiś problem. Ale to nie może być jakaś błahostka, bo dałabyś radę sama to załatwić. Więc o co chodzi? Proszę, powiedz mi, może zdołam coś zaradzić..
- Chcesz wiedzieć, co się dzieje?! Chcesz pomóc? W tej sprawie nic nie zdołasz, mój drogi Keytonie – tu Arcykapłanka zaczęła histerycznie się śmiać. - tu mogę zdziałać coś tylko i wyłącznie ja. Tylko jeszcze nie doszłam, jak dokładnie to zrobię..
- Ale wyjaw mi, o Pani, co cię tak dręczy? Jaka to sprawa, że nawet ty, o złowieszcza Pani, nie możesz nic poradzić? Co takiego się stało? (Keyton naprawdę zachodził w głowę, co to mogło być. Naprawdę chciał pomóc. Bo zdawał sobie sprawę, że gdy Arcykapłanka jest chociaż w minimalnym stopniu zła, nici z jakiegokolwiek uwodzenia i ciekawej nocy. A gdy była w takim nastroju od dłuższego czasu – nawet jego zaczynało to męczyć. Przecież w końcu był tylko mężczyzną!)
- Powiadasz, że chcesz wiedzieć, co się stało? Dobrze, powiem ci – Acondre gwałtownie wstała z fotela, zrzucając jedwabne poduszki, ze zniecierpliwieniem poprawiając zsuwający się z jej nagich ramion koronkowy pled i z gniewem wyrzuciła z siebie – Reen się stała, a co innego mogło się stać! Ta mała, wstrętna zdzira jakimś cudem jest w Nubisadorze! Tyle lat, tyle starań, tyle zaklęć – wszystko na marne! Ta dziewucha znowu tu jest. I to na Dworze Królowej. W ten sposób nigdy nie uda nam się zdobyć władzy w Chmurnym Mieście! Pojmujesz, co to znaczy?!
- Ale, ale... - zaczął jąkać się Keyton – przecież minęło 10 lat.. Jakim cudem wydostała się z Bocznego Tunelu? Przecież stamtąd nie można się wydostać, nie mając Mocy! A ty przecież zamknęłaś jej Moc.. Jakim cudem?!
Keyton przestał dziwić się humorowi Arcykapłanki. Sam popadł teraz w furię. Furię spowodowaną strachem i niewiedzą. To, co mówiła Acondre było niemożliwe!
- Jest jedno, jedyne wyjaśnienie. - powiedziała Arcykapłanka.
- Jakie?
- To, że Blask Nubisadoru powrócił do domu – wyszeptała Acondre.
Ale to znaczy.. - Keyton nie dokończył. Widząc w oczach Kapłanki przerażenie zmieszane z lodowatym gniewem wiedział już, że mają na myśli dokładnie to samo. A jeśli to jest prawdą.. Jeśli ich przypuszczenia się potwierdzą.. Przed nimi ciężkie, naprawdę ciężkie czasy..